środa, 4 stycznia 2012

Małe i duże metamorfozy.

Witam wszystkich cieplutko i trochę senne..... Już trzeci dzień pracuje po 10 h, całe szczęście jeszcze tylko jutro, wytrzymam ............. jakoś. Jedynie perspektywa długiego weekendu trzyma mnie w dobrym humorze. Ponieważ nie uzupełniłam zapasów materiałów potrzebnych mi do odnawiania, zaprezentuje dzisiaj kilka "RUPIECI" i staroci, których odnowienie miało miejsce w ostatnich dniach. 
Na pierwszy rzut pójdzie pewna jajcarka zakupiona przeze mnie na allegro za parę groszy. Przed przemalowaniem wyglądała tak:



Miała kilka pęknięć, które skleiłam. A kiedy wyschło, przetarłam drobnym papierem ściernym. Po odpyleniu pomalowałam lakierem V33 do mebli i boazerii w kolorze ciemny dąb satynowy. Następnie farbą do drewna i metali w kolorze kremowego beżu- metodą suchego pędzla. 
Efekt patyny mnie zachwycił. To była moja pierwsza przecierka:)))))



W takiej formie moim zdaniem jest zbyt elegancka, aby trzymać w niej jajka, więc służy nam doskonale jako dekoracja na sekretarzyku;)

Następna w ruch poszła brązowa piramidka, stała taka  nieużywana  i smutna w kącie, aż wpadłam na pomysł.............. też ją przemaluję i wstawię do łazienki, gdzie od momentu przeprowadzki nie działo się nic i nie było żadnych mebli.
Na szczęście gdzieś znalazłam zdjęcie przed przemianą:

A tu już po:


Teraz zamiast brzydkiego kuferka na kosmetyki i wiecznie wystających z niego kredek i pędzli, mam szufladki o różnych wymiarach i dużo więcej miejsca. Problem pojawił się wcześniej z miejscem, gdzie ją  wcisnąć. Gdziekolwiek ją położyłam coś mi nie pasowało, przeszkadzało. Łazienka jest naprawdę mikroskopijna, więc postanowiłam ją powiesić na ścianie. Na płytki proszę nie zwracajcie uwagi, wiosną planuje je przemalować:)

A teraz z trochę większych przemian. Udało mi się wejść w posiadanie dwóch identycznych starych, nadniszczonych, ale drewnianych szaf. Wiele upłynęło czasu i zachodu zanim do mnie trafiły, ale warto było czekać. Oczywiście mój mąż po wniesieniu ich do domu kategorycznie zakazał mi zakupów i zagracania mieszkania takimi "nieużytkami";)))) No cóż......... Wysłuchałam cierpliwie, następnego dnia poleciłam, żeby zabrał naszą uczennicę w odwiedziny do dziadków i zakasałam rękawy do pracy. A pracy było co niemiara, bo szafy wyglądały tak:
Na szczęście w wakacje w przypływie gotówki zakupiłam sobie w ramach prezentu - szlifierkę razem z kompletem papierów ściernych, pudełko rękawiczek lateksowych oraz maseczki, co teraz okazało się zbawieniem. Po całodziennej regeneracji moje szafy pojawiły się w nowej odsłonie.




Na zdjęciu razem z sosnową komodą, która służyła nam jeszcze kilka lat przed przeprowadzką i wyglądała tak ( oczywiście zanim pomyślałam o zdjęciu, zabrałam się do dzieła;))))))) A co ciekawe, mój mąż jak zobaczył odmienione szafy i na  moją nieśmiałą wzmiankę, że mogłabym jeszcze przemalować do kompletu komodę, która jest w piwnicy i niszczy się tam jeszcze bardziej, sam ją przytargał i nie chciał pomocy. Za co jestem mu niezmiernie wdzięczna.




Uff........... dobrze, że te wielkie gabaryty mam już za sobą. 
Na koniec moich wieczornych wynurzeń chciałam Wam pokazać jeszcze jeden nowy skarb za całe 5 zł. Szafeczka na klucze przepięknie zdobiona motywem kwiatowym. Jest tak idealna, że nic przy niej nie robiłam, oprócz zmycia kurzu;))))))




Dziękuję za cierpliwość i dobrej nocy życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz