sobota, 23 czerwca 2012

Worek.

Niedawno moja córka była na urodzinach przyjaciółki z klasy. Ich przyjaźń jest bardzo burzliwa, w ciągu jednego dnia potrafią się bardzo kochać, ale też kilka razy pokłócić i obrazić na siebie:)))))) Większość takich "intensywnych" przyjaźni jest bardzo trwała i długoletnia. 
Postanowiłam uszyć worek, w który zapakowałyśmy prezent. Oczywiście musiałam obiecać córci, że uszyję jej taki sam i będą wieszały je koło siebie w szkole;))))) 







Pozdrawiam.......

piątek, 15 czerwca 2012

Festyn szkolny.

Dzisiaj będzie krótko:)))) W wolnych chwilach przez ostatni miesiąc szyłam różne rzeczy na festyn szkolny. Tych wolnych chwil nie miałam za wiele........ Ale coś wyprodukowałam dla dzieci, w formie fantów:








W sumie wyszło spod mojej maszyny:
- 5 woreczków,
- 8 chusteczników,
- 6 serduszek,
- 9 ptaszków,
- 3 misie,
i 2 poszewki na poduszki, którym zapomniałam zrobić fotkę, a fanty już oddałam do szkoły.
Teraz tak sobie myślę, że mogłam się postarać i uszyć więcej.... Cóż może na kolejny festyn przygotuję się już profesjonalnie:))))))))))
Pozdrawiam wszystkich w ten coraz cieplejszy wieczór!!!!!!!!!!!

sobota, 9 czerwca 2012

Mała powódź i ciasto z czereśniami:)

Dzisiaj miałam ciężki dzień, a w zasadzie popołudnie.  Pozostała dwójka domowników ewakuowała się z domu, żebym mogła w spokoju pomalować przedpokój. Wykorzystałam ten czas i ściany zostały odmienione. Byłam bardzo zadowolona, no właśnie byłam............ Macie czasami takie wrażenie, że zaraz Was "krew zaleje"????? Dziś był taki moment..... A mianowicie kiedy już domywałam podłogę z resztek farby, zauważyłam płynącą wodę z gniazdka w ścianie, mojej świeżo pomalowanej ścianie!!!!!!!!!!!!! To sąsiedzi z góry zalali nas po raz 5!!! w przeciągu 4 lat. Powód zawsze jest ten sam- pralka wylewa im wodę na podłogę, a u nas przez ściany zalewa trzy pomieszczenia. Trzy razy im odpuściliśmy, bo stwierdziliśmy, że każdemu może się zdarzyć. Ale nie mamy już sił:(((((( 
Chcąc jakoś poprawić nam humory postanowiłam upiec ciasto kruche z czereśniami. Moja córka zażyczyła sobie w kształcie serduszka, takie więc zrobiłam.






Serduszka były cztery, ale jedno po wyjęciu z piekarnika zostało skonsumowane:)))) A to przepis:
- trzy szklanki mąki,
- szklanka cukru,
- półtorej łyżeczki proszku do pieczenia,
- cztery żółtka,
- kostka margaryny.
Margarynę rozpuszczamy i zagniatamy z resztą składników. Białko i zagniecione ciasto wstawiamy do lodówki. Nadzieniem może być co tylko chcemy, ja robiłam już z jabłkami, powidłami i śliwkami. Po niecałej godzinie wyciągamy ciasto, dzielimy na dwie porcje. Jedną wylepiamy dno i boki foremki, następnie dajemy nadzienie. Białko ubijamy na sztywną pianę z odrobiną cukru pudru (można też wsypać kisiel w trakcie ubijania). Wykładamy na nadzienie, następnie drugą część ciasta ścieramy na wierzch, na tarce o grubych oczkach. Pieczemy do uzyskania złotego koloru. Później można posypać cukrem pudrem. Ciasto wychodzi zawsze!!!! Smacznego.
P.S. Przepis pochodzi od mojej przyjaciółki Chromki;))))- Pozdrawiam Cię!!!!!!!

niedziela, 3 czerwca 2012

Metamorfoza pomocnika kuchennego - finał.

Wiem, że w maju moje życie blogowe trochę podupadło, ale to nie znaczy, że nic nie robiłam:))) Po pierwsze dokończyłam w końcu mój pomocnik kuchenny, a po drugie jestem w trakcie projektu "Festyn szkolny", ale o tym w następnym poście:)
Wracając do tematu dzisiejszego posta........ Obiecałam wrzucić zdjęcia pomocnika po ściągnięciu farby i będą, będzie duuuuuuuużo zdjęć, więc cierpliwości i wytrzymałości życzę;))))








Kołatki domowe pozostawiły po sobie piękne wzorki:))))


Musiałam je zaszpachlować, żeby wzmocnić drewno. Moja córka przyglądając się co robię zadała mi pytanie: "Mamusiu dlaczego Ty smarujesz to pasztetem????:)))))". Wytłumaczyłam jej, że to jest masa do uzupełniania ubytków w drewnie, a ona na to: "Ale i tak wygląda jak pasztet!";))))) No cóż, pewne kwestie dziecko widzi po swojemu;))))))





Po "pasztetowaniu" i szlifowaniu przemalowałam całe drewno jednolicie na biało. Ponieważ nie miałam oryginalnych wieszaków, kupiłam uchwyty i wieszaczki w kolorze starego złota.
Pozostało jeszcze zamocować półkę na ścianie w kuchni, co wiąże się z malutkim remontem w pokoju córki, bo niechcący przewierciłam ścianę na wylot;))))) Cóż, usprawiedliwiam się tym, że pierwszy raz używałam wiertarki udarowej:))))))













Teraz czeka mnie jeszcze wyplatanie koszyczków do dolnych półek i zagospodarowanie nowo uzyskanego miejsca do przechowywania;))) Pozdrawiam tych, co wytrwali dzielnie do końca tego posta!!!!!!!









niedziela, 6 maja 2012

Metamorfoza pomocnika kuchennego-część I.

I znowu kupiłam "starocia" w zapłakanym stanie. Na zdjęciach z aukcji tak tragicznie nie wyglądał, ale że cena nie była wysoka to się nie czepiam:))) Od bardzo dawna polowałam na taki pomocnik kuchenny i w końcu się doczekałam. Po rozpakowaniu mój entuzjazm trochę przygasł, ale jakie miałam wyjście????? Zakasałam rękawy i zabrałam się do pracy.


Ktoś już go częściowo oczyścił, ale chyba się poddał, co ja doskonale zrozumiałam po dokładniejszym rozeznaniu czekającej mnie pracy.











Po pierwsze musiałam go umyć, bo kurz miał kilka warstw:)))) Po dokładnych oględzinach stwierdziłam, że bez preparatu do usuwania farb się nie obędzie. Drewo było pokryte podkładem i trzema warstwami olejnymi!!!!! Na szczęście znalazłam świetny preparat firmy V33, który świetnie sobie z tym poradził. Miejsca trudno dostępne doczyściłam szlifierką kątową. No i oczywiście okazało się, że w środku rozgościły się kołatki domowe, które zdążyły narobić trochę szkód. Zakupiłam preparat firmy Bondex, działający w zaledwie trzy godziny. Jest naprawdę dobry, bezbarwny a jego "zapach" ulotnił się w stosunkowo szybkim czasie. Teraz czeka mnie nakładanie szpachli do drewna. 

W następnym poście zdjęcia z kolejnych etapów prac ( między innymi oczyszczonego do gołego drewna ). Mam nadzieję, że również już gotowego, wykończonego pomocnika:))))))
Pozdrawiam i trzymajcie za mnie kciuki;)))))